AktualnościPuchar Polski kobiet
Joanna Płonowska: Nie mamy czego się bać
Dużo zawdzięczam Koninowi i zawsze będę miała szacunek do tego klubu oraz Romana Jaszczaka. Sentyment zawsze jest, ale wchodząc na boisko, należy go zostawić w szatni – zapowiada przed środowym finałem Pucharu Polski kobiet Joanna Płonowska, zawodniczka AZS Wrocław i reprezentacji Polski. Początek meczu w Ostródzie o godzinie 19. Transmisję przeprowadzi PZPN.PL.
To może być bardzo udany tydzień dla piłkarek AZS Wrocław. W weekend przypieczętowałyście brązowy medal mistrzostw Polski, a w środę możecie wznieść do góry Puchar Polski.
Wierzymy w zdobycie pucharu. Z takim właśnie nastawieniem jedziemy do Ostródy. Końcówka sezonu ligowego pokazała, że mamy charakter. Wcześniej miałyśmy trochę problemów, ale to jest już za nami. Nie myślimy już o tym. Patrzymy przed siebie i w finale będziemy chciały pokazać dobrą piłkę.
Musi Pani jednak przyznać, że finałowa wygrana nad Medykiem Konin musiałaby być rozpatrywana w kategorii ogromnej niespodzianki.
Jak najbardziej tak. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że obecnie drużyna Medyka prezentuje się zdecydowanie najlepiej. Mamy tego świadomość. Z drugiej jednak strony zapewniam, że zagramy bez żadnych kompleksów. Nie mamy czego się bać.
Na zgrupowaniach reprezentacji Polski spotyka się Pani z kilkoma najlepszymi zawodniczkami Medyka. Może więc właśnie ta wiedza zdobyta podczas wspólnych treningów i meczów międzynarodowych pomoże powstrzymać rywalki?
Nie liczyłabym na to. Świat piłki kobiecej jest tak mały, że praktycznie wszystkie się znamy. Żadne specjalne wskazówki tego nie zmienią. Każdy dobrze zna swoje atuty. Czy zaskoczymy „Medyczki” nową taktyką? Tego nie mogę zdradzić. Na pewno odżyłyśmy po zmianie na stanowisku trenera. Damian Rynio wprowadził kilka zmian, ale przede wszystkim natchnął nas. Mam nadzieję, że na koniec tego sezonu zagramy dobry mecz.
Jakie są Pani pucharowe wspomnienia?
Po to trofeum sięgałam zarówno z AZS Wrocław, jak i… Medykiem Konin. Byłam piłkarką Medyka w latach 2002-2007. Dużo zawdzięczam Koninowi i zawsze będę miała szacunek do tego klubu oraz Romana Jaszczaka. Sentyment zawsze jest, ale wchodząc na boisko, należy go zostawić w szatni. Czy Medyk będzie rządził przez najbliższe lata? Piłka jest okrągła i nic nie jest pewnego. Wracając do pucharowych wspomnień, są one bardzo pozytywne. Jak już wcześniej wspomniałam, zdobywałam Puchar Polski z Koninem i Wrocławiem. Trochę czasu od ostatniego triumfu jednak minęło, bo to już pięć lat. W 2009 roku, grając w barwach AZS, wygrałyśmy z Gryfem Szczecin. Wtedy miałyśmy bardzo mocny skład z Anną Żelazko i Alicją Pawlak na czele.
Na tegoroczny finał Pucharu Polski musicie pojechać praktycznie na drugi koniec kraju.
Ale i tak będziemy mogły liczyć na wsparcie naszych kibiców, szczególnie tych z rodzin. Właściwie każda z nas pochodzi z innej części kraju. A że nie co dzień gra się o krajowy puchar, to na pewno będziemy mogły liczyć na wsparcie rodzin. Słyszałam, że Ania Gawrońska wywołała temat rozgrywania finału Pucharu Polski kobiet na Stadionie Narodowym w Warszawie. Myślę, że każda zawodniczka podpisałaby się obiema rękami pod tym pomysłem. To byłaby świetna promocja piłki kobiecej.
Rozmawiał MR