AktualnościReprezentacja A
Sinusoida bez szczęśliwego zakończenia. Polska przegrywa ze Słowacją
Nieudanie turniej finałowy mistrzostw Europy UEFA EURO 2020 zainaugurowała reprezentacja Polski. Biało-czerwoni przegrali w Sankt Petersburgu ze Słowacją 1:2, a na domiar złego czerwoną kartką ukarany został Grzegorz Krychowiak. Jedyną bramkę dla zespołu prowadzonego przez Paulo Sousę zdobył Karol Linetty. Kolejne spotkanie Polacy rozegrają 19 czerwca w Sewilli. Ich przeciwnikiem będą Hiszpanie.
Na ten mecz od długiego czasu czekała cała piłkarska Polska. Biało-czerwoni na stadionie w Sankt Petersburgu rozpoczęli swój udział w turnieju finałowym mistrzostw Europy UEFA EURO 2020. Ich rywalem okazała się reprezentacja Słowacji, czyli – czysto teoretycznie – najsłabszy z grupowych przeciwników. Nadzieje przed meczem były całkiem spore, kibice rzadko dopuszczali do siebie myśl, że Polacy mogą stracić punkty na starcie rywalizacji. Bardziej zastanawiało ich to, na jaki skład zdecyduje się selekcjoner Paulo Sousa.
W meczach towarzyskich z Rosją i Islandią szkoleniowiec polskiej kadry decydował się na wiele rotacji i nieoczywistych wyborów. Sprawdzał, próbował, przestawiał, aby tryby jego maszyny pracowały jak najlepiej. – Jednym z naszych celów jest wyjście z grupy, dlatego ten pierwszy mecz będzie tak ważny dla każdej ze stron. Siłą Słowacji jest kolektyw, siła w pojedynkach, koncentracja i intensywność gry. Wiedzą, co trzeba zrobić, by wygrać. Radzą sobie bardzo dobrze z kontrami oraz stałymi fragmentami. Mają dużo doświadczenia, zawodników z wieloma występami w reprezentacji. By ich pokonać, musimy utrzymać ten sam poziom koncentracji, zdecydowania, organizacji w każdym momencie spotkania – mówił portugalski trener, podkreślając także, jak ogromną wagę dla niego osobiście ma poniedziałkowe spotkanie. – To będzie jeden z ważniejszych dni w mojej karierze. Każdego dnia dziękuję Bogu, że mogę brać udział w tym sporcie. Futbol znaczy dla mnie wszystko, dał mi to, kim jestem. Codziennie jestem wdzięczny, że mogę brać udział w takich rozgrywkach, gdzie chcę inspirować, wygrywać spotkania – powiedział Paulo Sousa.
Portugalczyk odkrył karty na nieco ponad godzinę przed rozpoczęciem spotkania. Maciej Rybus nie ustąpił miejsca naciskającemu Tymoteuszowi Puchaczowi, na ławce zasiadł też Tomasz Kędziora, a na prawej stronie defensywy szansę od pierwszej minuty dostał Bartosz Bereszyński. W środku pola znalazło się natomiast miejsce dla Karola Linettego, którego wcześniej niezbyt często przewidywano w podstawowej jedenastce. Selekcjoner nie zdecydował się zagrać dwójką napastników – Jakub Świerczok znalazł się wśród rezerwowych, a rozbijaniem bloku defensywnego Słowaków miał zająć się Robert Lewandowski.
Pierwsze minuty spotkania były z obu stron bardzo szarpane, nie brakowało nerwowych zagrań i strat. Trudno jednak dziwić się takiemu scenariuszowi. Żadna z ekip za wszelką cenę chciała uniknąć utraty bramki, a w takich chwilach wielce ryzykowne byłoby przeprowadzanie ofensywnej nawałnicy, kosztem odkrycia przestrzeni w strefie defensywnej. A wszyscy kibice doskonale wiedzą, jak istotny jest udany start w turnieju. Przegrana komplikuje sytuację, natomiast zwycięstwo pozwala zachować duży komfort i z dużo większym spokojem oczekiwać na kolejne starcia w fazie grupowej. Biało-czerwoni z czasem przejęli jednak inicjatywę, choć większość zagrożeń z ich strony pojawiała się po dośrodkowaniach w pole karne. Na nadziejach się jednak kończyło, gdyż skuteczna w takich przypadkach była słowacka defensywa. Polacy mogli natomiast stracić bramkę w czternastej minucie spotkania. Polskiej defensywie urwał się Ondrej Duda i gdy wydawało się, że osamotniony na lewej flance były piłkarz Legii Warszawa nie zagrozi bramce Wojciecha Szczęsnego, ściął do środka i oddał strzał po ziemi. Na szczęście dla Polaków, minimalnie niecelny.
To było ostrzeżenie, którego nie wolno było zlekceważyć. Niestety, cztery minuty później scenariusz się powtórzył, tym razem z gorszymi dla biało-czerwonych konsekwencjami. Lewą stroną przedarł się Robert Mak, mijając Kamila Jóźwiaka i Bartosza Bereszyńskiego. Słowak wpadł w pole karne i oddał strzał z dość ostrego kąta. Piłki dotknął jeszcze Kamil Glik, a ta trafiła w słupek, odbiła się od pleców Wojciecha Szczęsnego i zatrzepotała w siatce.
Wstrząśnięci takim obrotem spraw Polacy próbowali szybko odrabiać straty, ale wciąż w ich grze brakowało dokładności. Tymczasem Słowacy umiejętnie się bronili, co pewien czas kontrując. W 27. minucie gry niewiele brakowało, by podwoili swój stan posiadania. Na potężne uderzenie z dystansu zdecydował się Juraj Kucka. Piłka poszybowała w kierunku bramki Szczęsnego, ale przeleciała ostatecznie tuż nad poprzeczką. Polacy szukali swoich szans, lecz uderzenia Piotra Zielińskiego, Karola Linettego i Roberta Lewandowskiego okazywały się niecelne. Niemoc Polaków trwała do końca pierwszej połowy spotkania, lecz wszyscy kibice mieli nadzieję, że po przerwie tendencja się odwróci.
I rzeczywiście, już pierwsza akcja drugiej połowy przyniosła wyrównanie. Świetną, koronkową akcję podaniem do Karola Linettego wykończył Maciej Rybus. Linetty uderzył dość nieczysto, ale na tyle skutecznie, by strzegący słowackiej bramki Martin Dubravka nie zdążył jej sięgnąć. Biało-czerwoni doprowadzili do wyrównania i przed nimi było jeszcze 45 minut na to, by znów znaleźć sposób na defensywę rywala. Chwilę później kolejny strzał w kierunku bramki przeciwnika oddał Piotr Zieliński, ale futbolówka minęła jej słupek.
Po błyskawicznym wyrównaniu biało-czerwonym spadł nieco kamień z serca. Polacy zaczęli grać zdecydowanie pewniej, często decydując się na budowanie akcji dużo szybszym rozegraniem. Po jednej z nich ponownie przed szansą stanął Linetty, ale nie zdołał opanować piłki i jedynie popchnął ją lewą nogą w kierunku bramkarza. Chwilę później okazję po rzucie rożnym miał Kamil Glik, lecz posłał futbolówkę ponad poprzeczką. Wreszcie to biało-czerwoni przejęli inicjatywę i zaczęli dyktować warunki gry. Był to bardzo duży zastrzyk optymizmu, ale nie można było zapominać o defensywie.
A w tej sytuacja znacząco się skomplikowała w 62. minucie gry. Wtedy to w środkowej strefie boiska z interwencją spóźnił się Grzegorz Krychowiak. Pomocnik reprezentacji Polski powalił na ziemię Jakuba Hromadę, a prowadzący spotkanie Ovidiu Hategan pokazał mu żółtą kartkę. Było to już drugie napomnienie Polaka, więc „Krycha” musiał opuścić plac gry. Sinusoida humorów u polskich kibiców trwała więc dalej w najlepsze. Te pogorszyły się jeszcze bardziej siedem minut po wykluczeniu Krychowiaka. Po rzucie rożnym piłka trafiła do Milana Skriniara, który oddał silny strzał w kierunku bramki Szczęsnego. Polski bramkarz był bezradny i po raz drugi Słowacy mogli cieszyć się z prowadzenia, biało-czerwoni natomiast znaleźli się w piekielnie trudnej sytuacji. Nie dość, że znów przegrywali, to w dodatku wynik musieli gonić w osłabieniu.
Selekcjoner reprezentacji Polski niedługo później zdecydował się na dwie zmiany. Karola Linettego zastąpił Przemysław Frankowski, a miejsce Macieja Rybusa zajął Tymoteusz Puchacz. Szansę w końcowych minutach dostali też Karol Świderski i Jakub Moder. Nie odmieniło to jednak losów spotkania, które zakończyło się przegraną Polaków 1:2. Porażka w Sankt Petersburgu bardzo mocno skomplikowała sytuację biało-czerwonych w fazie grupowej. Kolejne starcie Polacy rozegrają 19 czerwca o godz. 21:00 w Sewilli. Ich rywalem będzie reprezentacja Hiszpanii.
14 czerwca 2021, Sankt Petersburg
Polska – Słowacja 1:2 (0:1)
Bramki: Karol Linetty 46 – Wojciech Szczęsny 18 s, Milan Skriniar 69.
Polska: 1. Wojciech Szczęsny – 18. Bartosz Bereszyński, 15. Kamil Glik, 5. Jan Bednarek, 13. Maciej Rybus (74, 26. Tymoteusz Puchacz) – 21. Kamil Jóźwiak, 8. Karol Linetty (74, 19. Przemysław Frankowski), 10. Grzegorz Krychowiak, 14. Mateusz Klich (85, 16. Jakub Moder), 20. Piotr Zieliński (85, 11. Karol Świderski) – 9. Robert Lewandowski.
Słowacja: 1. Martin Dubravka – 2. Peter Pekarik (79, 24. Martin Koscelnik), 5. Lubomir Satka, 14. Milan Skriniar, 15. Tomas Hubocan – 18. Lukas Haraslin (87, 21. Michal Duris), 19. Juraj Kucka, 25. Jakub Hromada (79, 13. Patrik Hrosovsky), 20. Robert Mak (87, 10. Tomas Suslov) – 8. Ondrej Duda (90, 6. Jan Gregus), 17. Marek Hamsik.
Żółte kartki: Krychowiak – Hubocan.
Czerwona kartka: Krychowiak (62. minuta, za dwie żółte).
Sędziował: Ovidiu Hategan (Rumunia).