AktualnościReprezentacja A
[LIGA NARODÓW] Piękny gol Jóźwiaka nie wystarczył, Holandia zwycięska
Świetne rozegranie z Robertem Lewandowskim oraz kapitalny rajd i gol Kamila Jóźwiaka nie wystarczył do uzyskania korzystnego wyniku na koniec roku. Reprezentacja Polski uległa Holandii po dwóch trafieniach gości w samej końcówce i ostatecznie zakończyła rywalizację w Lidze Narodów na drugim miejscu w grupie.
Kibice chcieli zobaczyć reakcję i zobaczyli. To była inna reprezentacja Polski od pierwszej minuty, niż we Włoszech trzy dni wcześniej. Nie było szoku, przestrzeni dla rywala i takiej swobody w rozegraniu dla Holendrów. Oni mieli swoje doskonałe szanse w pierwszej połowie, ale musieli sporo się namęczyć, by je stworzyć. I też mieć z tyłu głowy to, że biało-czerwoni są w swoich akcjach do przodu po prostu bardzo konkretni.
Doświadczyli tego już w szóstej minucie, gdy goście zaangażowali się w atak, ale szybki przechwyt Zielińskiego, kapitalne rozegranie Roberta Lewandowskiego i przede wszystkim rajd Kamila Jóźwiaka dał Polakom prowadzenie. To było zresztą podkreślenie mocnego początku biało-czerwonych, które okrzykami „brawo!” lub „dobrze!” co chwilę wybrzmiewały z ławki rezerwowych.
Holendrzy ze swoim sposobem gry nie różnili się wiele od tego, co prezentowali w każdym meczu Ligi Narodów i ze wszystkimi rywalami: rozgrywając piłkę pod polem karnym, a potem wrzucając ją do wbiegających w drugie tempo pomocników. Tak sytuację stworzył sobie Georginio Wijnaldum, zdecydowanie najgroźniejszy z rywali, który w jedenastej minucie uderzał prosto w Łukasza Fabiańskiego i jeszcze do przerwy był kilka razy zatrzymywany w ostatniej chwili przez obrońców.
Jednak Polacy nie przyglądali się atakom Holendrów. Znów ze świetnej strony w roli rozgrywającego pokazał się Lewandowski, gdy zagrał prostopadle do Przemysława Płachety po kwadransie meczu, a ten dobiegł do linii końcowej, ściął w pole karne i uderzył piłką w słupek. To zresztą skrzydłowy angielskiego Norwich najczęściej uderzał w drugiej połowie, a gospodarze próbowali też częściej wprowadzać ataki w szesnastkę gości. We Włoszech do przerwy biało-czerwoni nie zaliczyli żadnego kontaktu z piłką w polu karnym rywali, z Holandią mieli ich aż jedenaście, w tym cztery strzały.
Defensywnie również nastąpiła poprawa, choć Fabiański musiał się natrudzić przy strzałach Holendrów, a i cała czwórka obrońców kilkukrotnie albo blokowała próby prostopadłych podań, albo już strzały. Utrzymanie prowadzenia do przerwy wymagało tego wysiłku, choć jeszcze przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę strzału próbował Płacheta.
W przerwie Lewandowskiego zastąpił Krzysztof Piątek, ale nie zmienił się charakter gry Polaków. To też Płacheta miał pierwszą doskonałą szansę po tym, jak pięknie i z „siatką” założoną Davy’emu Klaassenowi Zieliński wyprowadził kontrę. Rozegrał ją z Piątkiem i Klichem, ale ostatecznie swoją słabszą, prawdą nogą uderzał skrzydłowy i był to strzał niecelny. Jednak znów w pierwszych pięciu minutach biało-czerwoni byli tą bardziej konkretną z dwóch drużyn.
Holendrzy mieli jednak dwa groźne rzuty wolne z lewej strony – przy pierwszym strzał Memphisa Depaya minął bramkę Fabiańskiego, przy krótkim rozegraniu drugiego i uderzeniu tego samego zawodnika polski bramkarz popisał się kapitalną interwencją. Najbardziej niesamowitą paradę pokazał golkiper w 70. minucie, gdy dwukrotnie goście obijali poprzeczkę, a trzecia próba wylądowała w rękach Fabiańskiego, choć ten już w zasadzie był w bramce, ale piłkę utrzymał na linii. Gola i tak by nie było, jeden z atakujących był na pozycji spalonej, ale nie umniejsza to interwencji.
To był już okres bardzo dużej dominacji Holendrów, stąd Brzęczek wprowadził na boisko Karola Linettego oraz Jakuba Modera w miejsce zmęczonych Krychowiaka i Zielińskiego. Na szczęście dla Polaków kolejne strzały Depaya oraz Stevena Berghuisa były tylko mocne, ale niecelne. Kolejnym, który miał dać oddech reprezentacji był Kamil Grosicki, który zanotował tym samym swój 80 występ w kadrze. Niestety zaraz po tym zdarzeniu w polu karnym faulowany był Wijnaldum przez Bednarka i w swojej szóstej próbie Depay nie dał szans Fabiańskiemu, choć ten rzucił się we właściwym kierunku.
Polacy szukali sposobów na odzyskanie korzystnego wyniku, ale jeszcze pięć minut przed końcem ich próby przyniosły odwrotny efekt: rzut rożny dla Holandii wykonywał Berghuis, a piłkę do bramki Fabiańskiego skierował Wijnaldum. Przewaga gości była w tym meczu zdecydowana, rosła w drugiej połowie z upływem czasu, a nawet próby biało-czerwonych z ostatnich minut i zryw w poszukiwaniu sytuacji nie przyniósł efektu. Gra Polaków była znacznie lepsza, pewnie najlepsza z trzech ostatnich, listopadowych spotkań, ale nie udało się osiągnąć korzystnego wyniku na koniec roku.
18.11.2020, Stadion Śląski w Chorzowie
Polska – Holandia 1:2 (1:0)
Bramki: Jóźwiak 6 – Depay 77 (k), Wijnaldum 85
Polska : 22. Łukasz Fabiański - 4. Tomasz Kędziora, 15. Kamil Glik, 5. Jan Bednarek, 16. Arkadiusz Reca (81, 13. Maciej Rybus) - 6. Przemysław Płacheta (75, 11. Kamil Grosicki), 14. Mateusz Klich, 10. Grzegorz Krychowiak (70, 8. Karol Linetty), 20. Piotr Zieliński (71, 17. Jakub Moder), 21. Kamil Jóźwiak - 9. Robert Lewandowski (46, 23. Krzysztof Piątek).
Holandia : 1. Tim Krul - 2. Hans Hateboer (57, 22. Denzel Dumfries), 6. Stefan de Vrij, 17. Daley Blind (84, 19. Luuk de Jong), 5. Patrick van Aanholt (70, 12. Owen Wijndal) - 15. Davy Klaassen (70, 20. Donny van de Beek), 8. Georginio Wijnaldum, 21. Frenkie de Jong - 16. Calvin Stengs (70, 7. Steven Berghuis), 10. Memphis Depay, 9. Donyell Malen.
Żółte kartki : Krychowiak, Bednarek, Jóźwiak.
Sędziował : Orel Grinfeeld (Izrael).