AktualnościReprezentacja A
Sadlok na zdjęciach: Wróciłem z dalekiej podróży
Swój ostatni mecz w reprezentacji Polski zaliczył zimą 2011 roku. Biało-czerwoni wygrali wówczas w meczu towarzyskim z Bośnią i Hercegowiną 1:0, a Maciej Sadlok rozegrał całe spotkanie. Teraz zawodnik Wisły Kraków wrócił do drużyny narodowej na mecz eliminacji mistrzostw Europy 2016 z Gibraltarem. Na trzy dni przed pierwszym gwizdkiem przedstawiamy na zdjęciach najważniejsze momenty w reprezentacji 25-letniego obrońcy.
Mój pierwszy raz
Na pytanie, z jakiego zgrupowania reprezentacji Polski pochodzi powyższe zdjęcie, Sadlok odpowiada: – Poznaję, to stadion w Grodzisku. Marcin Kowalczyk ma już założone rękawiczki, więc podejrzewam, że są to przygotowania do jesiennego spotkania. Jakiego? Pewnie, jedno z moich pierwszych zgrupowań w kadrze narodowej.
Fotografia została wykonana 11 listopada 2009, czyli na trzy dni przed debiutem Macieja Sadloka w reprezentacji Polski. Drużyna prowadzona wówczas przez Franciszka Smudę przegrała ostatecznie w Warszawie z Rumunią 0:1, a Sadlok wszedł na murawę w… 89. minucie. – Zmieniłem Michała Żewłakowa, ale szczerze mówiąc, nie pamiętam, czy nawet kopnąłem piłkę. Nie było to jednak dla mnie ważne, bo sam fakt, że pojawiłem się na boisku, był czymś niezwykłym.
Cztery dni później Sadlok miał już na koncie pełne spotkanie w drużynie narodowej. Biało-czerwoni pokonali wówczas w Bydgoszczy Kanadę 1:0. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobył Maciej Rybus.
Lekcja na całe życie
Zdjęcie u góry zostało wykonane po zakończeniu spotkania, które odbyło się 8 czerwca 2010 roku. W tym meczu Maciej Sadlok wszedł na murawę w 45. minucie, ale nie pomógł drużynie w wygranej. Ba, nie zmniejszył nawet rozmiarów porażki. Reprezentacja Polski przegrała z Hiszpanią 0:6.
– No tak, mecz z Hiszpanią. Nigdy nie przeżyłem tak wielkiej piłkarskiej lekcji. Była to dla mnie ogromna przygoda, ponieważ nie miałem wcześniej możliwości gry przeciwko takim rywalom. Hiszpanie byli wówczas w najwyższej dyspozycji, grali jak z nut – opowiada 15-krotny reprezentant Polski.
– Szkoda, że ten mecz zakończył się takim rezultatem. Wynik jednak poszedł w świat. Gdy rozmawiam ze znajomymi i pojawia się temat Hiszpanii, to od razu przypominają mi tamten łomot – dodaje.
Wszystko przez kontuzje
– Skoro na zdjęciu jestem z Sebkiem Milą i Łukaszem Trałką, to musi być zgrupowanie w Turcji pod koniec 2011 roku i towarzyski mecz z Bośnią. Wygraliśmy po golu Waldka Soboty, a ja zagrałem pełne spotkanie – wspomina były piłkarz Ruchu Chorzów.
Był to ostatni mecz Macieja Sadloka w kadrze narodowej. Piłkarz urodzony w Oświęcimiu nie dostał już więcej powołania. Dlaczego? – Wszystko przez kontuzje. Jeżeli nie możesz trenować na pełnych obrotach, to trudno o utrzymanie formy. Ważne też, żeby regularnie grać. Człowiek wtedy może ustabilizować dyspozycję, a ja zamiast tego ciągle jeździłem na zabiegi, miałem regularne przerwy w grze. Myślałem, że już raczej nie wskoczę do reprezentacji – mówi.
Wróciłem z dalekiej podróży
Pod koniec poprzedniego sezonu Sadlok zaczął wracać na właściwe tory. Rozegrał w Ruchu osiem spotkań, przeniósł się do Wisły, gdzie występował w każdym meczu kontrolnym. – Wreszcie wróciłem z dalekiej podróży i wszystko szło po mojej myśli. Ruszyła liga, za nami siedem spotkań, a ja w każdym zagrałem pełne 90 minut. Sam się nie spodziewałem, że forma się aż tak ustabilizuje – opowiada obrońca.
Są dwa rodzaje piłkarzy: jedni wolą mieć pełne zaufanie szkoleniowca i potwierdzać swoje umiejętności na boisku, a drudzy wolą być ciągle motywowani. Sadlok należy do tej pierwszej grupy zawodników. – Zawsze wolę mieć pewność, że trener mi ufa i w razie moich niepowodzeń nie stracę jego zaufania. Najważniejsze dla mnie jest to, że ktoś na mnie liczy.
Inny świat
25-letni zawodnik po raz pierwszy w historii dostał powołanie na mecz o punkty. Jak sam przyznaje, współczesna reprezentacja jest już nieco inna. – Od mojego ostatniego meczu w kadrze zmieniło się wiele. Ta drużyna ma inne cele, kadra jest bardziej wyrównana i nie ma aż tylu piłkarzy z długim stażem reprezentacyjnym. Przede wszystkim gramy mecz o stawkę. Dla mnie to zupełnie inny świat. Liczą się tylko trzy punkty – zapowiada.
– Ostatni raz w kadrze zagrałem w 2011 roku i teraz przyjechałem z mniejszą bojaźnią. Przeżyłem te wszystkie kontuzję i jestem zwyczajnie silniejszy. Wiadomo, co cię nie zabije, to cię wzmocni – kończy Sadlok.
Przygotował Cezary Jeżowski