AktualnościPuchar Polski kobiet
Anna Gawrońska: Teraz Ostróda, za rok Stadion Narodowy?
W najbliższą środę Stadion Miejski w Ostródzie będzie areną finału Pucharu Polski kobiet. W spotkaniu, które rozpocznie się o godzinie 19, naprzeciwko siebie staną zawodniczki Medyka Konin oraz AZS Wrocław. O zbliżającym się meczu rozmawiamy z Anna Gawrońską, kapitan Medyka, a równocześnie pełniącą funkcję selekcjonerki reprezentacji Polski kobiet U-15.
Który to będzie Pani finał Pucharu Polski?
Widzę, że zaczyna pan od ciężkich pytań (śmiech). Chyba szósty?
Jeśli piłkarką Medyka Konin jest Pani od 2004 roku, to zbliżający się finał będzie Pani siódmym spotkaniem o krajowy puchar. Medyk i zarówno Pani mają na swoim koncie cztery triumfy.
To chyba dobry rezultat jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w piłkę gram dopiero od 12 lat? Zaczęłam stosunkowo późno, bo tuż po studiach. Nauka była ważniejsza, a piłka wśród dziewczyn nie była przecież tak popularna. Od 2002 roku grałam w drużynie Atena Poznań. Dwa lata później przeszłam do Medyka Konin. Teraz można powiedzieć, że jestem jedną z najbardziej doświadczonych zawodniczek, chociaż dużo młodszych dziewczyn z Medyka już teraz gra w piłkę dłużej ode mnie. Mimo to przed każdym meczem czuję małe zdenerwowanie, które jednak przekładam na dodatkową mobilizację. Szczególnie przed decydującymi spotkaniami.
Anna Gawrońska trzyma puchar, obok Anna Szymańska.
Takim na pewno będzie zbliżający się finał Pucharu Polski, którego jesteście zdecydowanymi faworytkami.
Na pewno mamy silniejszy zespół, ale nie chcemy zapeszać. Wszystko może się wydarzyć. Wrocławianki nie mają nic do stracenia. W czasie sezonu kilka razy obserwowałam ten zespół, ale ostatnio we Wrocławiu doszło do zmiany trenera. W takim przypadku zawsze istnieje ryzyko, że rywalki pokażą coś niespodziewanego i zaskoczą nas.
W Pani słowach jest dużo kurtuazji. Przypomnę tylko, że w tym sezonie w lidze Medyk wygrywał z AZS Wrocław 6:0 i 9:1.
To prawda, ale wbrew pozorom nie było tak łatwo. Pamiętam, że w obu spotkaniach to nasze rywalki mogły szybko wyjść na dwubramkowe prowadzenie. O wygranej w finale zadecyduje tylko jeden mecz, a nie cały sezon. To również może mieć znaczenie. Poza tym w piłce kobiecej nic mnie już nie zaskoczy. Kiedyś, jeszcze w barwach Ateny Poznań, do przerwy prowadziłyśmy 5:0, aby całe spotkanie zremisować 5:5!
W tym roku występujecie w roli obrończyń pucharu. W finale rozegranym w Poznaniu pokonałyście Unię Racibórz 2:1.
Bardzo chciałyśmy wygrać ten finał. Już w pierwszym kwadransie gry mogłyśmy zdobyć kilka bramek, ale jak powszechnie wiadomo, niewykorzystane sytuacje się mszczą. Długo przegrywałyśmy 0:1, ale w samej końcówce nasza Ewa Pajor zdobyła dwie bramki! Emocje były ogromne. Myślę, że w tym roku kibice byliby zadowoleni z powtórki takiego horroru. Czujemy się mocne pod każdym względem, ale wolałybyśmy uniknąć niepotrzebnej nerwówki.
Piłkarki Medyka fetują Puchar Polski zdobyty przed rokiem w Poznaniu.
Dla Medyka Puchar Polski byłby wspaniałym dodatkiem do pierwszego w historii mistrzostwa Polski.
I mamy tego świadomość. Nasza aktualna pozycja to efekt ciężkiej pracy trenerskiej Romana Jaszczaka, a także Niny Patalon i mojej skromnej osoby, bowiem również wchodzę w skład sztabu szkoleniowego. Już w ubiegłym roku zabrakło nam bardzo niewiele do mistrzostwa. W tym sezonie dopracowaliśmy szczegóły i zanotowaliśmy imponujący wynik – nie zanotowaliśmy żadnej porażki! Szczególnie możemy być zadowoleni z naszej gry ofensywnej. Mamy młody, perspektywiczny zespół. Możemy rządzić przez kilka najbliższy lat. Kiedyś swój czas miały piłkarki Czarnych Sosnowiec, później AZS Wrocław i Unii Racibórz. Teraz przyszedł czas na Medyka.
Panowie mają finał swojego pucharu na Stadionie Narodowym, a panie w tym roku zagrają w Ostródzie.
Fajnie, że zagramy przy sztucznych światłach. To zawsze dodaje dodatkowego smaczku. Najważniejsze, aby oba zespoły stworzyły naprawdę fajne widowisko. W finale liczę na dużo bramek, bo wtedy kibice będą się świetnie bawić. Gra przy sporej publice jest czymś niesamowitym. Kiedyś miałam okazję zagrać we Francji w barwach reprezentacji Polski w obecności 20 tysięcy widzów. Finał Pucharu Polski kobiet na Stadionie Narodowym byłby jednak fantastyczną sprawą. Wiem, że pan Andrzej Padewski proponował, aby takie spotkanie odbyło się bezpośrednio przed finałem mężczyzn. Może za rok?
Rozmawiał MR