AktualnościReprezentacja młodzieżowa U-21
Dorna: Historię trzeba znać, ale nie wolno nią żyć
We wrześniu skończył dopiero 34 lata. Od 12 miesięcy jest zaś trenerem drugiej najważniejszej drużyny w kraju – reprezentacji Polski do lat 21. Radzi sobie świetnie. Zadowalające są wyniki, styl drużyny, a w szatni panuje świetna atmosfera. Już mówią o nim „przyszły selekcjoner”. Marcin Dorna z wrodzonej skromności tonuje nastroje, ale przyznać trzeba jedno – jest materiałem na świetnego szkoleniowca. Selekcjoner kadry U-21 specjalnie dla nas podsumował ostatni rok oraz dotychczasowe mecze eliminacji mistrzostw Europy 2015.
Dzień po wygranym 3:1 meczu eliminacji mistrzostw Europy 2015 z Grecją na okładce „Przeglądu Sportowego” pojawiło się zdjęcie celebrujących gola Arkadiusza Milika, Dominika Furmana i Mateusza Lewandowskiego z wielkim tytułem „To jest prawdziwa reprezentacja!”. To chyba powód do dumy dla trenera?
Jeśli ktoś uważa, że zagraliśmy bardzo dobrze, to cieszy nas pozytywna ocena. Podchodzimy jednak do tego typu określeń spokojnie, z odpowiednią rozwagą. Jesteśmy kadrą do lat 21, a to pierwsza reprezentacja jest najważniejsza. Żadne wartości się nie zmieniły.
Spotkanie z Grecją było kwintesencją roku pracy z reprezentacją U-21. Było trochę męczarni, dramaturgii, ale i pięknych akcji, a na koniec szalonej radości drużyny, kibiców.
Rzeczywiście, można powiedzieć, że ten mecz to był taki rok w pigułce. Bywało dobrze, bywało średnio, były też momenty, kiedy musieliśmy zrobić głęboki wdech i zupełnie inaczej podejść do pewnych rzeczy. Finalny efekt, jeśli chodzi o ten rok, bo nie silę się na podsumowanie całych eliminacji, był dobry i oby tak było dalej!
Stadion Cracovii stał się prawdziwą twierdzą reprezentacji U-21. Wygraliśmy na nim wszystkie mecze, strzelając aż siedem goli i tracąc zaledwie jednego.
Jeszcze przed rozpoczęciem eliminacjami, zaraz po ogłoszeniu informacji o tym, że obiekt Cracovii ma być naszym domem, stwierdziłem, że wybór jednego stadionu zapewni nam spory komfort pracy w przygotowaniach do kolejnych spotkań. Wiemy, jak wygląda komunikacja, logistyka i pozostałe ważne aspekty organizacyjne związane z meczami na tym obiekcie. Cieszy nas bardzo, że na spotkania przychodziło wielu kibiców, którzy fantastycznie nas wspierali. Na tak liczną publiczność i wspaniały doping mogliśmy zapracować jedynie dobrymi występami.
Z czego jest Pan zadowolony najbardziej po roku pracy z tą drużyną?
Na pewno śmiało można powiedzieć, że postępem było nasze funkcjonowanie w grupie, jako drużyny. Najlepiej pokazuje to konfrontacja naszego pierwszego spotkania z Maltą i meczu rewanżowego z tym rywalem. W czerwcu rozpoczynaliśmy w Krakowie eliminacje i potrzebowaliśmy dużo czasu i wysiłku, aby wygrać. W listopadzie na Malcie czuliśmy się bardziej komfortowo. Wiedzieliśmy, że jakość zespołu przełoży się na wynik i tak faktycznie było. Tutaj widać ogromny postęp. Nie chcę powiedzieć, że zespół Malty jest dla nas papierkiem lakmusowym, ale z każdym dniem, z każdym treningiem, a było ich w ciągu roku 42, robiliśmy postęp jako drużyna.
A z czego nie jest Pan zadowolony? Mam przed oczami dwie sceny – Pana ogromną złość po przegranym meczu z Turcją w Antalyi i wielkie zdenerwowanie po golu straconym w spotkaniu z Maltą.
Było, minęło. Wyciągamy wnioski, ale trudno dzisiaj rozwodzić się nad tym, co się stało. Przeszłość i historię trzeba znać, ale nie można nią żyć. Te rzeczy, które są za nami, muszą sprawić, abyśmy byli lepsi w przyszłości, ale nie doszukujemy się dodatkowych podtekstów. Żałujemy każdego meczu, który przegraliśmy i każdej bramki, którą straciliśmy. Cieszymy się zaś ze wszystkich wygranych spotkań i goli, które strzeliliśmy. Patrzymy jednak przede wszystkim przed sobie – w przyszłość.
Udało się Panu stworzyć prawdziwy zespół. Każdy, kto choć przez chwilę mógł z nim przebywać, zauważał jedno – świetną atmosferę!
Od wewnątrz również wygląda to tak, że zawodnicy mają przyjemność z przebywania ze sobą, satysfakcję ze wspólnej pracy i szanują siebie nawzajem. A ten szacunek to też zaangażowanie we wszystko, co robią. Te relacje są po prostu takie, jakie powinny być. Oby się dalej rozwijały w tym pozytywnym kierunku, a zawodnicy niech potwierdzają swój profesjonalizm.
Ma Pan ogromny szacunek i u zawodników, i u członków sztabu szkoleniowego. Dwie wielkie postacie polskiej piłki – Andrzej Juskowiak, ambasador drużyny, i Józef Młynarczyk, szkoleniowiec bramkarzy, podkreślają, że pracują ze świetnym fachowcem. Proszę zdradzić, jaki jest przepis na sukces?
Wszystko to, co robimy, wykonujemy wspólnie. Każdy członek sztabu szkoleniowego i każdy zawodnik, ma udział w tworzeniu zespołu. Swoje zaangażowanie, czas, poświęcenie, pomysł. Finalnie wszystko wychodzi na razie pozytywnie i z tego się bardzo cieszymy. A czegoś takiego, jak przepis na sukces, nie ma chyba nikt na świecie, bo jeżeli miałby, to podejrzewam, że ustawiałoby się do niego w kolejce wielu ludzi. My najzwyczajniej w świecie zwiększamy prawdopodobieństwo tego, żeby rywalizować z dobrymi zespołami w Europie jak równy z równym. Tak się dzieje i jest OK. Natomiast cały projekt pod hasłem „Reprezentacja U-21”, to działalność naprawdę bardzo wielu ludzi. Niektórych nie widać, a też robią dużo dobrego wokół tej drużyny.
Mówią o Panu „przyszły selekcjoner”. Bogusław Kaczmarek nazwał zaś Pana „jedyną nadzieją polskiej myśli szkoleniowej”. Wiele komplementów usłyszał Pan w tym roku…
Podchodzę do tego bardzo pokornie i spokojnie, bo czasami opinie są pozytywne, a czasami – zupełnie nie. Często wszystko zależy od wyniku ostatniego meczu. Teraz mamy pozytywny moment z powodu wyników, które osiągnęliśmy w listopadzie, ale przecież w przeciągu roku przegraliśmy bardzo wysoko z Portugalią i ponieśliśmy dwie wyjazdowe porażki w eliminacjach mistrzostw Europy 2015. Podobały mi się słowa Pana Prezesa Zbigniewa Bońka, który powiedział: „Trener jest. Raz dobry, raz zły. Trzeba codziennie pracować i angażować się we wszystko w stu procentach, a jest jeszcze naprawdę wiele innych czynników, które decydują o powodzeniu bądź nie”. To jest właśnie wspomniana wcześniej praca wszystkich.
Coraz więcej zawodników z Pańskiej drużyny puka do bram pierwszej reprezentacji.
Cieszymy się z tego, bo to jest też cel naszej pracy. Zawodnicy stawiają kroki do przodu, trafiają do pierwszej reprezentacji. Jesteśmy jednak świadomi tego, że wielu z nich doświadczyło debiutu zanim zaczęliśmy pracować. Dlatego to jest sukces wszystkich trenerów reprezentacji juniorskich i młodzieżowych, którzy pracowali z tymi zawodnikami wcześniej. Tli się pozytywna nadzieja, że zdolnych zawodników w młodszych kategorii wiekowych jest coraz więcej i będą w stanie stanowić o sile drużyny narodowej.
Rozmawiał Paweł Drażba
Więcej w najnowszym numerze „Polskiej Piłki”. Do pobrania TUTAJ.