AktualnościReprezentacja A
Kamil Grosicki: Kilka stron tej pięknej historii zostało jeszcze do zapisania
Jest jednym z najważniejszych ogniw naszej reprezentacji, co tylko dodaje mu pewności siebie. Kamil Grosicki już w meczu ze Szwajcarią pokazał, że jest w świetnej formie, a dziś chce postawić kolejny krok. Nie zamierza jeszcze wybierać się na wakacje. – Portugalczycy są świetnie wyszkoleni technicznie i posiadają wielkie indywidualności. My też mamy gwiazdy, które chcą jednak błyszczeć dla drużyny. To nas różni. Jak mawia trener Adam Nawałka – nieważne z kim się mierzymy, musimy grać swoje. Tak będzie i teraz – zapowiada w specjalnej rozmowie z Łączy Nas Piłka Kamil Grosicki.
Dzisiaj zagracie w ćwierćfinale mistrzostw Europy 2016 z Portugalią. Czy zdajecie sobie sprawę z tego, jak daleko już doszliście? Że jesteście w najlepszej ósemce w Europie?
W niedzielę i poniedziałek trener Adam Nawałka dał nam więcej luzu. Ja spędzałem czas z rodziną i starałem się oderwać od tego wszystkiego. Nie myśleć o tym, co było, czy o tym, co będzie. Po prostu chciałem zresetować głowę, w pełni się zregenerować i jak najlepiej przygotować do kolejnego zadania. Koledzy robili to samo. We wtorek mieliśmy już trening na boisku i analizę naszego najbliższego rywala, a w środę przylecieliśmy do Marsylii. Na pewno fajnie, że jesteśmy w najlepszej ósemce w Europie, ale – tak jak powiedział Grzesiek Krychowiak – nie osiągnęliśmy jeszcze niczego wielkiego. Wiadomo, że jest duży progres w porównaniu do tego, jak reprezentacja Polski spisywała się w ostatnich kilkunastu latach, ale dla nas to ciągle mało. Mamy wielu zawodników, którzy prezentują bardzo wysoki poziom i są głodni sukcesu. Chcemy zdobywać laury nie tylko w klubach, ale i w drużynie narodowej. Mistrzostwa Europy nadal trwają, a my nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Z Portugalią gramy o wszystko i na pewno damy z siebie to, co najlepsze.
W Polsce panuje wielka euforia, a Wy w bazie w La Baule mogliście spokojnie przygotować się do kolejnego meczu. To Wasza oaza.
I to jest właśnie najlepsze. My nie widzimy tej radości. Nie mamy nawet polskiej telewizji, więc nie oglądamy tego, co o nas mówią. Pewnie, że czasami każdy poczyta coś w internecie, bo nie da się zupełnie odciąć od świata, ale ogólnie staramy się uciekać od wszelkich przekazów. Na spotkania z kibicami jeszcze przyjdzie czas. Teraz musimy skupić się tylko i wyłącznie na naszej robocie. W La Baule mamy bardzo dobre warunki do treningu, ale też koncentracji i odpoczynku. Staramy się z tego korzystać i jak najlepiej przygotowywać się do każdego kolejnego meczu. Robimy swoje i podchodzimy do wszystkiego spokojnie.
Ty potrzebujesz takich występów, jak ten ze Szwajcarią.
Na pewno. Zagrałem, zaliczyłem asystę, wygraliśmy i awansowaliśmy. Po takim meczu będę lepiej przygotowany psychicznie do kolejnego starcia. Jestem zawodnikiem, który potrzebuje minut i w każdym spotkaniu chce grać od początku do końca. Obojętnie, czy będzie to sparing, czy mecz oficjalny. Taki po prostu mam charakter.
Ten turniej uczy Cię jednak cierpliwości. Najlepszymi przykładami są mecze z Irlandią Północną i Ukrainą.
To prawda. W meczu z Litwą skręciłem staw skokowy i walczyłem z czasem, aby zagrać z Irlandią Północną. Normalnie taką kontuzję leczy się od dwóch do trzech tygodni, a ja miałem na przygotowanie się ledwie sześć dni. Dzięki ciężkiej i żmudnej pracy całego sztabu medycznego – udało się, za co wszystkim należy się duży szacunek. Byłem gotowy fizycznie, ale wiadomo, że kiedy przez tydzień nie wybiegasz na boisko, to coś tracisz, czegoś ci brakuje. Trener zdecydował, że od początku zagra Bartek Kapustka, ja dostałem szansę w końcówce. Najważniejsze było to, że wygraliśmy, gdyż pierwsze zwycięstwo dodało nam jeszcze większej pewności siebie. W starciu z Niemcami zagrałem już od początku i wszyscy spisaliśmy się bardzo dobrze, zremisowaliśmy z mistrzami świata. Minusem była tylko żółta kartka, którą obejrzałem.
Przez nią nie zagrałeś od początku w trzecim starciu z Ukrainą w Marsylii.
Rozmawiałem z trenerem i powiedziałem, że jestem gotowy, że chcę grać. Selekcjoner był jednak nieugięty. Powiedział jedynie: „Już raz mnie namówiłeś, abyś mógł zagrać dłużej w meczu z Litwą”. Miałem wystąpić jedynie przez 45 minut, Nawałka chciał dać odpocząć wszystkim zawodnikom pierwszego składu. Ja czułem jednak, że potrzebuję zagrać dłużej, by jak najlepiej przygotować się do mistrzostw. Niestety, okupiłem to starcie kontuzją. Dlatego tym razem już nic nie mówiłem. Trener zdecydował, że spotkanie z Ukrainą zacznę na ławce, ale ze Szwajcarią zagram już od pierwszej minuty, bo to będzie mecz o wszystko. Nie będzie miejsca na kalkulację. Tak się rzeczywiście stało. Najbardziej cieszy mnie to, że nawet wtedy, kiedy wchodziłem jako zmiennik, stwarzałem sytuacje sobie lub kolegom. Było zagrożenie pod bramką przeciwnika. Z Irlandią Północną byłem bliski gola. W meczu z Niemcami miałem akcje, po których mogły paść bramki. Z Ukrainą również.
Piękne ostatnie podanie zaliczyłeś w boju ze Szwajcarią, kiedy przedryblowałeś czterech rywali i dograłeś do Kuby Błaszczykowskiego. Widać, że czujesz się już optymalnie. To cieszy przed bojem z Portugalią.
Czuję się coraz lepiej i moja forma, podobnie jak i całej reprezentacji, idzie cały czas do przodu, rośnie. Kiedy gra się z przeciwnikiem z tak wysokiej półki, jak Portugalia, to można mieć w meczu jedną lub dwie sytuacje. I trzeba je wykorzystać. Tak grają prawdziwe ekipy.
To Twój drugi wielki turniej w karierze, drugie mistrzostwa Europy. Prawdziwą szansę dostajesz jednak dopiero teraz.
To prawda. Nie da się nawet porównać tego, co przeżywam teraz, do EURO 2012. Wtedy byłem rezerwowym, w dodatku dostałem zaledwie jedną szansę i nie wyszło. Teraz jest inaczej. A te mistrzostwa i tak nie zaczęły się tak, jak planowałem, bo najpierw była ta kontuzja, a potem zagrożenie kolejną kartką w meczu z Ukrainą, przez co nie zagrałem od początku. W rezultacie w pełnym wymiarze czasowym wystąpiłem na razie tylko z Niemcami i Szwajcarią.
Co zmieniło się w polskiej reprezentacji od poprzednich mistrzostw?
Przede wszystkim jest inny selekcjoner. Trener Nawałka postawił na mnie już dwa lata temu i od tamtej pory jestem ważnym elementem jego układanki. To był moment przełomowy. To mi dodało pewności siebie zarówno w kadrze, jak i w klubie. Staram się odwdzięczać za zaufanie na boisku. Nigdy nie dostałem nic za darmo. Zawsze musiałem na wszystko zapracować. Gra w reprezentacji Polski to coś szczególnego, wyjątkowego.
Co jeszcze się zmieniło?
Każdy na pewno widzi, że mamy teraz prawdziwy zespół. To jest ekipa, w której jeden pójdzie w ogień za drugiego. Mogę mnożyć różne sytuacje na boisku, które to potwierdzają. W meczu z Niemcami Robert Lewandowski, jeden z najlepszych napastników na świecie, cały czas szedł pressingiem na Matsa Hummelsa i odbierał mu piłkę. Walczył na całego, starał się jak mógł. Kiedy w spotkaniu ze Szwajcarią ostro faulowano „Lewego”, błyskawicznie do rywala doskoczył Kuba Błaszczykowski i chciał mu przyp..., to znaczy coś powiedzieć. Mamy prawdziwą drużynę, co buduje wyniki. To jest właśnie nasza przewaga nad Portugalią. Nasi rywale są świetnie wyszkoleni technicznie, mają wielkie indywidualności. Ale my mamy zespół. U nas również są gwiazdy, które chcą jednak błyszczeć dla reprezentacji. W Portugalii tego nie ma, ale to już ich problem. Jak mawia trener Nawałka – nieważne z kim się mierzymy, musimy grać swoje. Z takim nastawieniem podejdziemy także do tego spotkania. Na pewno czeka nas ciężki mecz, ale jesteśmy gotowi.
Już raz miałeś okazję mierzyć się z Portugalią. 29 lutego 2012 roku zremisowaliśmy w Warszawie 0:0, a Ty w drugiej połowie zmieniłeś Ireneusza Jelenia.
To był mecz na otwarcie Stadionu Narodowego. Na pewno fajnie było wziąć udział w tak ważnym wydarzeniu i jeszcze zmierzyć się z Portugalią. Zremisowaliśmy bezbramkowo i jeśli dzisiaj też będzie „zero z tyłu”, to z przodu sobie na pewno poradzimy. W Marsylii czeka nas wielki mecz.
W którym trzeba będzie zatrzymać przede wszystkim Cristiano Ronaldo.
To fantastyczny piłkarz, ale nie możemy skupiać się tylko na nim. Są jeszcze choćby Nani, Ricardo Quaresma czy Pepe, z którym na pewno dużo walki będzie musiał stoczyć „Lewy”. Koncentrujemy się jednak przede wszystkim na sobie. To my jesteśmy najważniejsi.
Kibice zastanawiają się, czy zobaczymy taki thriller, jak w meczu ze Szwajcarią, zakończony happy endem po serii rzutów karnych, czy jednak starcie rozstrzygnie się szybciej? Na co mają się przygotować?
Tym razem postaramy się nie doprowadzić do tak nerwowej końcówki. Chcemy awansować i zrobić to jak najszybciej. Jeśli trzeba będzie jednak zagrać 120 minut i karne, to poradzimy sobie. Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do turnieju fizycznie oraz mentalnie. Dla każdego z nas te mistrzostwa są imprezą życia. Chcemy coś zrobić dla kraju, dla kibiców, dla nas samych. We Francji piszemy już piękną historię, ale kilka stron zostało jeszcze do zapełnienia.
EURO 2016 to również turniej o Twoją przyszłość. Raz po raz wymienia się nowe kluby, które są zainteresowane Kamilem Grosickim. Mówiło się już choćby o Evertonie czy Fiorentinie.
Na razie w ogóle nie myślę o swojej przyszłości. Staram się skupiać tylko na mistrzostwach. To jest najważniejsze. Mamy tu jeszcze robotę do wykonania. Po turnieju pomyślę, co dalej. Mam jeszcze przez cztery lata ważny kontrakt z Rennes i do swojej przyszłości podchodzę spokojnie. Może być co najwyżej lepiej. W każdym razie – nie chcę się jeszcze wybierać na wakacje.
Rozmawiał Paweł Drażba, Marsylia