AktualnościSędziowie
Tylko nie po butach, czyli spray w ekstraklasie
Pierwszy raz na tak szeroką skalę zobaczyliśmy go na brazylijskim mundialu, a niedługo potem na boiskach Ekstraklasy. Wkrótce spray stał się atrybutem sędziów w Premier League, Serie A i rozgrywkach UEFA. Trzy i pół miesiąca jego obecności w Ekstraklasie to dobry czas na podsumowanie i ocenę przydatności tego narzędzia, w której pomogli portalowi www.ekstraklasa.org Przewodniczący Polskiego Kolegium Sędziów Zbigniew Przesmycki oraz ekstraklasowy i międzynarodowy arbiter Szymon Marciniak.
– W czasie mundialu Prezes Zarządu Ekstraklasy S.A Bogusław Biszof przesłał mi SMS z zapytaniem, co sądzę o użyciu sprayu na naszych boiskach – mówi Zbigniew Przesmycki. – Wszyscy byliśmy świadkami doskonałego zastosowania tego narzędzia na mistrzostwach świata, to też nikogo nie trzeba było długo przekonywać do pomysłu prezesa. Choć czasu na znalezienie pewnego dostawcy, który zapewni spraye na mecze pierwszej kolejki było bardzo mało, to jednak się udało.
– Na początku spray wzbudzał bardzo duże emocje. W pierwszej kolejce sędziowałem mecz Górnika Łęczna z Wisłą Kraków, kiedy spray miał mieć swój debiut. Psiknąłem nim po raz pierwszy w drugiej połowie i wywołało to na trybunach aplauz. Później były jeszcze ze dwie sytuacje, w których nie było takiej potrzeby, ale użyłem sprayu żeby sprawić ludziom radość. Śmialiśmy się potem, że taka mała rzecz, a cieszy! Wiadomo, ludzie mieli jeszcze wtedy w głowach mundial – opowiada arbiter Szymon Marciniak. Dzisiaj na boiskach Ekstraklasy możemy zobaczyć sędziów, którzy pewnie sięgają po spray, kiedy zachodzi taka potrzeba.
„Panie sędzio, nie po butach”
Przed startem ligi każdy z sędziów otrzymał tzw. koszyczek, czyli pas biodrowy z kaburą na spray, a także odpowiednie instrukcje. Arbitrzy mieli korzystać z nowego narzędzia wtedy, kiedy uznają to za stosowne. Przy oznaczaniu miejsca ustawienia piłki polecano im rysować linię prostą lub półkole. W praktyce dużo lepsza okazała się ta druga opcja, która uniemożliwia zawodnikom przesuwanie futbolówki. Sam koszyczek nie jest uciążliwy, a sędziowie są już przyzwyczajeni do jego obecności przy biodrze. Drobnych ćwiczeń wymagało jedynie wyjmowanie i wkładanie sprayu do koszyczka, który jest bardzo ciasny, aby zajmował jak najmniej miejsca.
– Ze strony zawodników zdarzały się różnego rodzaju żartobliwe teksty: „panie Sędzio, psikamy?”, „panie Sędzio, nie po butach!” czy „panie Sędzio, ale na pewno zejdzie..?” (śmiech). Żaden z piłkarzy nie poznał na szczęście jeszcze sprayu tak dobrze jak Santi Cazorla w jednym z meczów Premier League. Jest to jednak coś nowego, więc i drobne wpadki się zdarzają. Generalnie w Ekstraklasie wszyscy podchodzą do sprayu bardzo pozytywnie – dodaje Marciniak.
Według arbitra ta nowa „broń” zdyscyplinowała piłkarzy i zniechęciła do oszukiwania poprzez „pingwini chód” (podchodzenie muru) czy przesuwanie piłki przy rzucie wolnym. Zmniejsza się liczba emocji i kłótni, bo wszystko jest jasne.
Marek Lepianka / Ekstraklasa.org
WIęcej o nowym wynalazku w świecie sędziowania znajdziecie TUTAJ.